Internet, który daje „szczescie”

By | 15:00 Leave a Comment

Na przestrzeni ponad dwóch dekad Internet stał się najszerzej otwartym oknem na świat. Możemy się dzięki niemu komunikować, pracować, uczyć. Szybciej, łatwiej, kreatywnie i na szeroką skalę. Możemy też obserwować, jak rozwój sieci zmienia nasz język.

Rozwinąć infrastrukturę szerokopasmowego internetu w Polsce i zapełnić sieć wartościową treścią – takie cele zapowiadał niedawno na antenie radiowej Trójki Paweł Orłowski, wiceminister rozwoju regionalnego. W ramach programu przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu dostaniemy z UE 2 mld euro, które mają służyć poprawieniu statystyk. Dzisiaj z internetu korzysta 77% Polaków, ale mniej niż połowa z nich ma dostęp do najlepszej przepływności, 13 mln z nas w ogóle nie korzysta z sieci – zwłaszcza osoby 50+. Dlaczego, skoro sieć to źródło wiedzy, rozrywki, platforma learningowa i sposób na zarabianie pieniędzy (telepraca)? Nie przeważają wcale socjalne powody. Problemem jest mentalność Polaków po 50-tce i brak poczucia bezpieczeństwa w Internecie. Walka wydaje się być jednak nierówna, bo trudno wyobrazić sobie dzisiaj świat w trybie off-line. Internet zmienił i zmienia rzeczywistość, a razem z nią – nasz język.

Słownik? Do kosza
Nie ma wątpliwości, że Internet zmienił wszystkie języki na świecie, nie tylko język polski. Warto jednak zadać pytanie: co zmienił w naszej mowie? I jakie są tego konsekwencje? Dr Jan Grzenia z Rady Języka Polskiego zbadał język internetowy, uwzględniając trzy źródła porozumiewania się w sieci: 1) komunikatory i chaty, 2) e-maile, fora i grupy dyskusyjne, 3) witryny internetowe i blogi. Językoznawca z RJP zauważył, że razem z rozwojem komunikacji w sieci porzucamy zasady ortograficzne. Jakie? Głownie te związane z pisownią wielką i małą literą, pomijaniem znaków diakrytycznych (ą, ę, ź, ć, itp.), skracaniem wyrazów, przestawianiem znaków. Jak stwierdził dr Grzenia, zmienia się też polska gramatyka – nie mówimy „załóż blog” tylko „załóż bloga”, nie „wyślij SMS/mail”, tylko „wyślij SMS-a/mail-a”. Wniosek? Mówimy i piszemy błędnie.


                                Źródło: Dreamstime.com


Mowa potoczna? Wzorzec
Z analizy Grzeni wynika, że razem z rozwojem Internetu nasilił się wpływ mowy potocznej na język ogólnie używany. Tym samym norma obiegowa staje się normą wzorcową. Efekt? Posługujemy się prostymi konstrukcjami zdaniowymi i mamy problem z budowaniem bardziej formalnych wypowiedzi. Nie jest nam łatwo opisywać pewnych sytuacji, bo szczególny potencjał informacyjny zaczęliśmy przypisywać emotikonom, które wyznaczając kontekst, zwalniają nas z konieczności dokładnego przedstawiania faktów i opisywania otoczenia. Stajemy się oszczędni w słowach, bo Internet wykształcił w nas nawyk skracania często stosowanych w komunikacji słów i zwrotów (np. „spoko” zamiast „spokojnie”, „pzdr” zamiast „pozdrawiam”).

Język polski jest ą-ę? Powinien
RJP stanęła na początku roku w obronie nielubianych przez mobilne społeczeństwo ą i ę. W kampanii „Język polski jest ą-ę” starała się pokazać, jak ważną rolę w komunikacji odgrywają znaki diakrytyczne, coraz rzadziej przez nas używane. By uświadomić społeczeństwu, że szczęście to jednak szczęście, a nie szczescie, media w kraju nie używały w Międzynarodowym Dniu Języka Ojczystego (21 lutego) żadnych ogonków, kreseczek i kropek w zapisie i wymowie poszczególnych wyrazów. W radiu puszczano popularne piosenki wyśpiewane na potrzeby kampanii bez polskich znaków.

I choć jeden dzień polewania nas językowym kubłem zimnej wody to za mało, żeby polszczyzna stała się „ą-ę”, to przynajmniej problem został zasygnalizowany na większą skalę. I może wywołał w naszym mobile society odrobinę refleksji? Żeby za parę lat nie okazało się – jak powiedział pewien szwajcarski językoznawca – że niedługo „trzeba będzie napisać szczególną i bardzo ciekawą książkę na temat roli słowa jako głównej przeszkody w rozwijaniu nauki o słowach”.




AG





Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: