Złamałeś nogę? Znajomi lubią to. Ukradli ci portfel? Znajomi lubią to. O rozstaniach czy śmierci nie wspominając – to też lubią. Ten nieograniczony i nierozgraniczony (na zdarzenia pozytywne i negatywne) poziom sympatii wszystkich do wszystkiego pokazuje, że social media to narzędzie, do którego powinna istnieć instrukcja obsługi.
„Gazeta Wyborcza” informowała kiedyś, że pewnego
mieszkańca Teksasu tak rozwścieczyła niepoprawna postawa żony, z którą był w
separacji, że wybrał się do byłej partnerki i uderzył ją za karę w twarz. Jaki
niegodny czyn popełniła kobieta? Nie polubiła facebookowego postu Teksańczyka
poświęconego rocznicy śmierci jego matki.
Na zamiłowanie internautów do dawania „smutnych lajków”
zwróciła uwagę Christina Valhouli, która w brytyjskim dzienniku „The Times”
(grudzień 2012) pisała, że upublicznianie przykrych wiadomości w social media
pozwala ograniczyć stres – i autora smutnego postu, i jego odbiorców. Wystukanie
na klawiaturze kilku zdań jest bowiem o wiele prostsze i łatwiejsze do
zniesienia, niż osobiste przekazanie przykrej informacji, uznawane za jedną z
najtrudniejszych sytuacji społecznych. Jeden z profesorów komunikacji
medialnej, na którego powoływała się w swoim artykule Valhouli, przekonywał, że
media społecznościowe to mniej bolesny sposób dzielenia się bolesnymi nowinami.
Z kolei Daniel Post Senning, autor książek o etykiecie, wyjaśniał w „The
Times”, że przekroczyliśmy istotną granicę, jeśli chodzi o obyczaje w SM.Jednym z dowodów naruszenia tej granicy jest brak umiejętności pohamowania się internautów przed kliknięciem w „Lubię to!”. Oczywiście można przyjąć argumentację opartą na przekonaniu, że lajki są wyrazem emocjonalnej solidarności, poparcia, potwierdzeniem, że przeczytaliśmy post. Nie zmienia to faktu, że zareagowanie „Lubię to!” na wiadomość o jednoznacznie negatywnym charakterze, nie tylko może skrzywdzić autora wpisu (przy założeniu, że wykorzystał social media w celach czysto informacyjnych, chcąc szybko dotrzeć do szerokiej publiczności), ale i budują wizerunek osoby przyznającej lajk. Wizerunek równie negatywny, co zalajkowany post.
Źródło: Dreamstime.com
Magdalena Zawisławska z Instytutu Języka Polskiego UW
zwróciła uwagę, że problem ze złym lajkowaniem wydaje się leżeć w
nieodpowiednim tłumaczeniu angielskiego „Like it!” (więcej informacji tutaj).
Lubić oznacza w języku polskim tyle, co czuć do kogoś sympatię, przywiązanie,
mieć do kogoś lub czegoś skłonność, znajdować w czymś przyjemność. Takie
rozumienie lubienia nie bardzo współgra z facebookowym przyciskiem. Internauci
dają przeważnie lajki udostępnionym przez znajomych linkom, zdjęciom, statusom.
Zawisławska rozważała, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby w takim razie
umieszczenie w polskiej wersji Facebooka ikony „Podoba mi się!” zamiast „Lubię
to!”.
Ale czy internauci potrafiliby odzwyczaić się od
sloganowego już „Lubię to!” (używanego nie tylko w wirtualnym świecie, ale i w
codziennych sytuacjach) na rzecz jego letniego, ugrzecznionego odpowiednika? Nie
sądzę. Pozostaje jedynie złość na złe lajki i stanowcza rezygnacja z ich
dawania. Może inni w końcu polubią to (albo im się spodoba…) i zaczną
zachowywać się podobnie?
AG
0 komentarze: