Porządki w trybie off-line

By | 10:48 Leave a Comment

Prosta decyzja o zrobieniu generalnych porządków. Efekt? Utknięcie w stercie gazet sprzed tygodni. Argument, że nie mogłam dokończyć sprzątania, bo zaczytałam się w tekście o ubocznych skutkach życia on-line, brzmi chyba przekonująco?

Skutecznie porzuciłam zapał do usuwania nadmiaru kurzu i niepotrzebnej makulatury z mieszkania na rzecz Lindy Stone. To konsultantka i badaczka relacji ludzi i nowych technologii, które opisywała dla „New York Timesa”, „The Economist” i „Harvard Business Review”. W latach 80. i 90. Stone prowadziła pionierskie prace nad rozwojem multimediów i aplikacji społecznościowych – najpierw w Apple’u, później w Microsofcie. W wywiadzie dla „Polityki” z lipca (nr 30/2013, s. 82-83) Linda Stone wyjaśniała, czym jest stan permanentnego rozproszenia (continous partial attention). Bierze się on z chęci nieustannego bycia w wirtualnym ruchu. „Samo pragnienie bycia żywą, aktywną jednostką sieci wydaje się zrozumiałe. Lubimy pozostawać w ruchu, nawet jeśli poruszamy się tylko po rzeczywistości wirtualnej. Lubimy też kontakt z innymi ludźmi. Chcemy mieć znaczenie. Chcemy orientować się w sytuacji” – tłumaczyła Stone na łamach „Polityki”. Jak zauważyła, problem pojawia się, „gdy w stanie tego permanentnego czuwania przebywamy… permanentnie”
„Utrzymywanie gotowości bojowej staje się wówczas podstawowym sposobem funkcjonowania. System nerwowy nieustannie zachowuje czujność. Nastawienie takie określamy terminem fight-or-flight i ma ono skutki fizyczne podobne do tych powodowanych przez chroniczny stres. Tracimy odporność, zaburzona zostaje praca wątroby, pojawiają się problemy z trawieniem i płodnością. Oddech się spłyca (…) Dolegliwościom fizycznym towarzyszy wyczerpanie psychiczne. Mamy wrażenie przytłoczenia i niespełnienia. To paradoksalne, ale im bardziej stajemy się dostępni, tym bardziej się od innych oddalamy. A coraz potężniejsze technologie wzmagają w nas tylko poczucie bezsilności” – wyliczała Stone w wywiadzie dla „Polityki” uboczne skutki ciągłego zalogowania w sieci. Czy to znaczy, że bycie on-line czyni nas nieszczęśliwymi?
Coś jest na rzeczy. Mówiła już o tym Linda Stone w kontekście Facebooka. Sama badaczka rozwoju aplikacji społecznościowych z portalu wymyślonego przez Zuckerberga nie korzysta, ale przyznaje, że rozumie jego urok. Jej zdaniem internautów przyciąga w FB wrażenie utrzymywania stałego kontaktu z mnóstwem osób – bez konieczności podnoszenia słuchawki, wysyłania maili czy bezpośrednich spotkań. Jednak na przestrzeni ostatnich dwóch dekad użytkownicy sieci stali się znacznie bardziej świadomi chronicznej dekoncentracji, która towarzyszy życiu w wirtualnej rzeczywistości i od stanu hurraoptymizmu sprzed kilku lat przeszli do poczucia, że woleliby nie przebywać permanentnie w stanie on-line, że gdy czują taką potrzebę, chcą się na jakiś czas wyłączyć.


 Źródło: Dreamstime.com

Wywiad ze Stone o czymś mi przypomniał. Jej obserwacje pokrywają się z przeprowadzonymi na Uniwersytecie Michigan badaniami, o których niedawno czytałam. Naukowcy z USA wysnuli z nich prosty wniosek: im więcej korzystamy z Facebooka, tym bardziej jesteśmy nieszczęśliwi. Osoby biorące udział w badaniu pytano, ile czasu poświęcają na korzystanie z FB i jak to korzystanie wpływa na ich samopoczucie. Dla porównania pytano też o samopoczucie wywoływane przez tradycyjne interakcje – bezpośrednie spotkania czy rozmowy telefoniczne. Okazało się, że ta druga forma kontaktu z innymi wpływały na respondentów pozytywnie, w przeciwieństwie do FB. Jak wynikało z odpowiedzi badanych, im więcej czasu spędzali na Facebooku, tym gorszy był ich nastrój. Wyniki ogłoszone przez naukowców z Michigan wywołały głosy, że złe samopoczucie internautów może wynikać z przeglądania dużej ilości zdjęć, które znajomi publikują na FB i na których wyglądają na szczęśliwych, zadowolonych z życia. Frustracja powstaje, bo przeglądający zdjęcia nie wiodą tak ciekawego i barwnego życia.
Po zapoznaniu się z wynikami badań naukowców z Michigan, naszła mnie smutna refleksja. Zastanowiło mnie, czy w erze szalejących nowych technologii i Internetu, który młodemu pokoleniu wyznacza rytm życia, dzisiejsze dwudziestolatki i młodsi będą pokoleniem ludzi nieszczęśliwych? Ludzi, których bycie on-line uzależni od ciągłego przebywania w sieci, niszcząc ich psychikę i organy wewnętrzne? Stone w wywiadzie dla „Polityki” wspomniała, że wśród informatyków w Dolinie Krzemowej panuje podczas spotkań w kawiarni czy pubie zwyczaj wykładania telefonów na środek stołu – który z nich nie wytrzyma i sięgnie po komórkę, płaci za wszystkich. Ciekawe, czy młodzi, korzystający z Facebooka i innych wynalazków ery cyfrowej, będą woleli najeść się i napić za free, czy być na nieustannym stand by’u, ze źle strawionym posiłkiem i lżejszym portfelem…




AG




Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: