Custom nie ma urlopu

By | 14:55 Leave a Comment

 

Nadmorska miejscowość. Urlop. Czas odpoczynku od pracy i od customu. Pierwszy wniosek? Custom jest wszechobecny i uciec się od niego już nie da.


Ośrodek wczasowy, a w nim stolik. Na stoliku prasa. I ta wykładana przez personel ośrodka, i ta, którą goście zostawiają, gdy już przeczytają daną gazetę i przychodzą po coś, co zostawili inni urlopowicze. W gąszczu rozmaitych tytułów znanych na co dzień z kiosku, wcale nie trudno było wyłowić magazyny firmowe. Kilku marek i to w sporej ilości egzemplarzy. Raczej nie trafiły tam w ramach zamierzonego działania, a zostały podrzucone przez gości ośrodka. I wcale nie  przegrywały czytelniczego pojedynku w starciu z tradycyjnymi gazetami.

Codzienna obserwacja stolika prasowego doprowadziła mnie do wniosku, że custom był w ruchu, czytany przez wielu urlopowiczów. Poszczególne wydania były zabierane ze stolika, po czym później na niego wracały, by kolejne osoby mogły po nie sięgnąć. To ponowny, namacalny dowód na to, że custom publishing  coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność w naszym codziennym życiu.
 

fot.dreamstime.com


Również na plaży, wśród koców, parawanów i parasoli można było wyłowić osoby zaczytane w customowych magazynach.  Zresztą plaża wydaje się dobrym miejscem dla zaistnienia wielu tytułów. Stwarza ku temu dobre warunki – mamy czas na czytanie, właściwe bardzo dużo czasu. I lektura interesującego pisma to bardzo dobre dopełnienie dla koca, parawanu i zimnych napoi. Dlatego może redaktorzy magazynów, które trafiają do szerokiej grupy docelowej pomyślą o przyszłorocznych wydaniach specjalnych dystrybuowanych właśnie na plaży?

 

 

MJ
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: