Nadmorska
miejscowość. Urlop. Czas odpoczynku od pracy i od customu. Pierwszy wniosek?
Custom jest wszechobecny i uciec się od niego już nie da.
Ośrodek wczasowy,
a w nim stolik. Na stoliku prasa. I ta wykładana przez personel ośrodka, i ta,
którą goście zostawiają, gdy już przeczytają daną gazetę i przychodzą po coś,
co zostawili inni urlopowicze. W gąszczu rozmaitych tytułów znanych na co dzień
z kiosku, wcale nie trudno było wyłowić magazyny firmowe. Kilku marek i to w
sporej ilości egzemplarzy. Raczej nie trafiły tam w ramach zamierzonego
działania, a zostały podrzucone przez gości ośrodka. I wcale nie przegrywały czytelniczego pojedynku w starciu
z tradycyjnymi gazetami.
Codzienna
obserwacja stolika prasowego doprowadziła mnie do wniosku, że custom był w
ruchu, czytany przez wielu urlopowiczów. Poszczególne wydania były zabierane ze
stolika, po czym później na niego wracały, by kolejne osoby mogły po nie
sięgnąć. To ponowny, namacalny dowód na to, że custom publishing coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność w
naszym codziennym życiu.
fot.dreamstime.com
Również na plaży,
wśród koców, parawanów i parasoli można było wyłowić osoby zaczytane w
customowych magazynach. Zresztą plaża
wydaje się dobrym miejscem dla zaistnienia wielu tytułów. Stwarza ku temu dobre
warunki – mamy czas na czytanie, właściwe bardzo dużo czasu. I lektura
interesującego pisma to bardzo dobre dopełnienie dla koca, parawanu i zimnych
napoi. Dlatego może redaktorzy magazynów, które trafiają do szerokiej grupy
docelowej pomyślą o przyszłorocznych wydaniach specjalnych dystrybuowanych
właśnie na plaży?
MJ
0 komentarze: